poniedziałek, 16 listopada 2015

Prosto, lecz nie banalnie!

Hasło to zawsze było częścią filozofii mojego gotowania. Jestem fanem kuchni klasycznej, jednak jest w tym pewne "ale". Po pierwsze, jeśli robię/jem coś prostego, klasycznego, musi to być perfekcyjne. Druga sprawa, to eksperymentowanie  z klasyką. Uwielbiam wziąć jakąś dobrze znaną potrawę  i – nie  tracąc jej tradycyjnej części – dodać od siebie coś, co trochę ją ożywi i jeszcze bardziej wzbogaci jej smak.

Polędwiczka wieprzowa w miodzie, ziarnach słonecznika i sezamu
na gryczanym "kaszotto" z rukolą. 
Zawsze chciałem, żeby w moich wpisach każdy, czy to dopiero zaczynający przygodę z gotowaniem, czy już gotujący bardziej "na poważnie”, mógł znaleźć coś dla siebie. Dziś będzie o czymś na początek, od czego można wystartować, a mianowicie o jednym z najbardziej wdzięcznych rodzajów mięsa – polędwiczce wieprzowej. Najpierw kilka istotnych spraw, zanim przystąpimy do części właściwej gotowania. Po pierwsze, podstawą jest dobrej jakości mięso. Kupujmy je najlepiej w sklepach typowo mięsnych, a nie w hipermarketach, bo wtedy możemy być bardziej pewni jego świeżości. Polędwiczka powinna mieć masę 250-350 g. Szczególnie ważne jest, żeby nie kupować zbyt dużych kawałków, gdyż istnieje wtedy ryzyko, że zwierzę, z którego nasze mięso pochodzi, było zbyt stare (jakkolwiek dziwnie to brzmi). Będzie ono wtedy zbyt włókniste, przez co nawet przy idealnej obróbce termicznej będzie twarde. Zakładam, że mamy już nasz główny składnik. Teraz czas na marynowanie. Tu mamy chyba największe pole do popisu, mnogość konfiguracji przypraw jest ogromna. Chciałbym Wam przedstawić jedną z bardziej klasycznych wersji, do której dodałem coś od siebie. Polędwiczka wieprzowa idealnie komponuje się z miodem. Mieszamy 3-4 łyżki miodu z 2 łyżkami oleju. I na tym można byłoby zakończyć, jednak ja dodaję jeszcze do tego rozdrobnione, prażone ziarna słonecznika i sezamu. Nacieramy polędwiczkę pieprzem (nie solimy, mięso będzie twardsze, posolić jest lepiej już na patelni). Następnie pakujemy do pojemnika z marynatą, szczelnie zamykamy i wstawimy do lodówki na minimum 4 godziny (a najlepiej na całą dobę). Nagrzewamy piekarnik do ok. 180 stopni. Na rozgrzaną patelnię z odrobiną oliwy wrzucamy polędwiczkę i obsmażamy, dosłownie po kilkanaście sekund z każdej strony. Chcemy tylko zamknąć pory, tak by wszystkie soki zostały w środku. Następnie patelnię z polędwiczką wkładamy do rozgrzanego piekarnika na 10-15 minut, zależnie od wielkości kawałka mięsa (mniej więcej w połowie możemy obrócić mięso na drugą stronę). Idealne mięso po wyjęciu z piekarnika będzie delikatnie uginać się przy próbie uciśnięcia palcem, jednak nie powinno być zbyt sprężyste. Po wyjęciu z piekarnika, polędwiczka przed pokrojeniem i podaniem powinna odpocząć ok. 3-4 minut na desce. Kwestia dodatków też jest dowolna. Między innymi dlatego polędwiczka jest tak wdzięcznym rodzajem mięsa. Ja ostatnio podałem ją na gryczanym "kaszotto" z rukolą. Było wyśmienite! Zachęcam Was do "zmierzenia" się z polędwiczką. Nie taki diabeł straszny, jak go malują :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz